Michał Mroczka, „Przeczucie Wojny” (13.01.2017)

Bang! Świst! Bum! Działa strzelają salwami w powietrze. Kule przelatują ze świstem koło ucha. Bomby z ogłuszającym hukiem niszczą kamienice. Kolejna elegancka dzielnica europejskiej metropolii zmieniona w pustynię. Tonący tankowiec pluje gęstą ropą do morza. Szyby naftowe płoną. W okopach rośnie stos trupów. Stal, pęd, krew, piach, strach, energia atomu. Przeczuwaliśmy to od dawna. Nadeszła wojna.

Każdy z obrazów prezentowanych na wystawie „Przeczucie wojny” Michała Mroczki jest namacalnym dowodem na to, że można uchwycić na płótnie coś tak ulotnego, jak przeczucie. Na wystawie w Pragalerii artysta prezentuje 27 prac o tematyce wojennej, militarnej i przemysłowej. Michał Mroczka zaprasza nas w podróż, podczas której możemy z bezpiecznego dystansu przyglądać się temu, co budzi nasz lęk, choć jednocześnie fascynuje. My, dzieci czasu pokoju, wojny boimy się najbardziej. My, dorośli chłopcy, nadal uwielbiamy bawić się żołnierzykami.

Michał Mroczka postrzega wojnę wielopłaszczyznowo, odrzucając poniekąd tradycyjne spojrzenie historyczno-geograficzne. Choć nie trzeba wprawnego oka, by odnaleźć w obrazach artysty barwy narodowe i odniesienia do konkretnych bitew, to jednak nie to jest w nich najważniejsze. Nie chodzi o flagi, emblematy na mundurach ani wskazywanie dat czy poszukiwanie tej konkretnej polany, na której polegli synowie i ojcowie. Czas i miejsce nie są istotne. Wojna to coś, co należy nie tylko do przeszłości, ale także dzieje się dziś, w skali mikro, czego czasem nie jesteśmy w stanie dostrzec z powodu braku dystansu. Niestety, możemy być pewni, że i w przyszłości kolejne konflikty zbrojne są nieuniknione (a na Antarktydzie załopoce sztandar Chińskiej Republiki Ludowej). Wojna, to u Mroczki cyklicznie powracające zjawisko.

Michał Mroczka przedstawia wojnę w sposób malowniczy, lecz bez patosu i makabry. Artysta nie dzieli jej na dobrą i złą, słuszną i niesprawiedliwą. Nie znajdziemy w jego płótnach ani podstępnej agresji na sąsiednie państwo o słabszym potencjale obronnym ani szarży tłumów, które ze śpiewem na ustach walczą o wolność, niepodległość lub demokrację.

Tej wojny nie poprzedzają deklaracje niepodległości, zamachy w Sarajewie ani złamane układy sojusznicze. Jej uczestnikami nie są ludzie z krwi i kości, mięso armatnie, lecz ołowiane żołnierzyki, figurki. O ich życie nie martwi się chyba ani ich dowódca z ołowiu, ani współczesny widz, uodporniony na zdecydowanie bardziej krwawe sceny. Ostatecznie, czy można traktować poważnie tak komiksowo przedstawione rozbłyski i eksplozje? Wojna, to u Mroczki zabawa dla dużych chłopców.Najbardziej widocznym elementem wojennego krajobrazu Michała Mroczki są maszyny. Platformy, sterowce, okręty podwodne, kontenerowce, lotniskowce, torpedownie. Stalowe kolosy, zanurzone są w gęstym, kipiącym morzu. Niektóre, w pełni sprawne, inne zniszczone od ciągłego ostrzału wroga, lśnią na tle szarego, różowego, turkusowego, pomarańczowego nieba. Michał Mroczka, sięgając do tradycji włoskiego futuryzmu, wskazuje na nierozerwalny związek wojny z uprzemysłowieniem i rozwojem technicznym. Wojna, to u Mroczki sztuka przyszłości.

Tak, to prawda. My, dzieci czasu pokoju, boimy się jej najbardziej. Śni nam się w koszmarach sennych. Z niedowierzaniem obserwujemy jak świat wokół nas staje się coraz bardziej skomplikowany, gwałtowny i niezrozumiały. Któregoś dnia zorientowaliśmy się, że zaczęła pojawiać się w naszych rozmowach z rodziną i przyjaciółmi. Dziś już nie kojarzy nam się tylko z czarno-białymi zdjęciami. Tak jak Michał Mroczka, mamy Przeczucie Wojny.