Igor Aqualoopa Chołda „Testosterror” (30.09.2015)

Prace z cyklu „Testosterror”, autorstwa Igora Chołdy, lepiej znanego na artystycznej scenie, przede wszystkim tej streetartowej, jako Aqualoopa powstały jako wynik doświadczeń z energią maskulinum.
Energia męska kojarzy się z działniem, parciem do przodu, pędem do sukcesu, rywalizacją i siłą. Mężczyzn w dzisiejszym świecie ocenia się w kategoriach silny – słaby.
Jednak energia nie jest domeną wyłącznie męską. Przejawia się też w świecie feministycznym, i w takim samym stopniu dotyczy pań. Sama energia nie jest ani dobra, ani zła. Jest doświadczeniem każdego z nas. Stereotypowo tylko kojarzona jest z męskim aspektem natury Yang. W świecie medycznym odpowiada jej hormon testosteron. W dobie pandominacji patriarchalnego modelu społecznego, doświadczenie męskości i pojęcie męskiej energii zostało wypaczone. Ponadto stało się obiektem krytyki i wstydu.
Przypomnijmy sobie aktorów kreujących rolę Jamsa Bonda w pierwszych filmach serii o nieustraszonym szpiegu lub postać pisarza Ernesta Hemigwaya. Męskość tych gentelmanów była pewnego rodzaju znakiem jakości, kojarzonym ze stylem i elegancją. Kubańskie cygara, boks, walki kogutów to być może nieco inne wyznaczniki elegancji niż dzisiejszy sznyt, jednak są one nie do podrobienia. Czasy się zmieniły, ale doświadczenie męskiej energii jest dalej obecne, jako przejaw witalnych sił przyrody. Teraźniejszość nas ogranicza i wypacza pierwotne potrzeby, sprowadzając je do stadionowej agresji, kultu siłowni i drogich męskich zabawek. Narzuca się też mężczyzną bardzo silną konieczność dopasowania do współczesnego świata, gdzie bardzo ważne jest równouprawnienie, a „męska ręka” nie zawsze jest mile widziana, jako sposób liderowania lub rozwiązywania sporów.
Obrazy z cyklu „Testosterror” nie są w żaden sposób próbą stawania po którejś stronie w dyskusji o męskości i jej wyznacznikach. Ich celem jest zbudowanie świadomości i przyjrzenie się temu, co kryje się w męskim aspekcie energii, często wulgarnym, prostolinijnym, ale też prostym i dosłownym. Są to bardzo interesujące aspekty roli, jaką jest bycie facetem.
Na moje doświadczenia wpływa dzieciństwo i rodzinny dom. Dorastałem w atmosferze pierwotnego etosu męskiej pracy. Ojciec, obecnie emerytowany pułkownik straży pożarnej, ryzykował życie w walce z żywiołem ognia, powodziami, itp. Perspektywa kogoś, kto działa w realnym świecie, wywarzającego toporem drzwi płonącego mieszkania jest diametralnie różna od praktyki urzędnika przewalającego tony papierów w walce z wyimaginowanymi przepisami, terminami, pozwoleniami.
W cyklu „Testosterror” chciałem ocucić realność odczuwania walki, ścierania się, męskiego „dawania rady”. Dziś, coraz rzadziej jest ono spotykane z powodu pewnej fikcji i izolacji pracy. Męska teraźniejszość często polega na klikaniu w arkusz kalkulacyjny czy projektowaniu internetowej reklamy. To robienie czegoś, co nie istnieje realnie, co nie dotyka wprost otaczającego nas świata. Realizacja projektu, czy nawet walka z kryzysem finansowym, to diametralnie różne doświadczanie od stanięcia na ringu czy ścięcia drzewa siekierą.
Igor „Aqualoopa” Chołda